Przedsiębiorcy pod kreską, przepisy antyzatorowe nie działają
Nie jest różowo. Wiele firm ma poważne problemy z utrzymaniem płynności finansowej. To efekt rosnących obciążeń fiskalnych, a także płacy minimalnej, która z kolei wpływa na wzrost obciążeń z tytułu wynagrodzeń i ubezpieczenia społecznego. Na kiepską kondycję firm mają również wpływ zatory płatnicze. Obowiązujące przepisy antyzatorowe są często omijane. Mistrzami w tym są duże firmy.
Z raportCoface wynika, że łączna liczba niewypłacalności polskich przedsiębiorstw w pierwszej połowie 2024 roku wyniosła 3181. Liczba niewypłacalnych firm w I półroczu 2024 stanowi aż 68 proc. wszystkich niewypłacalności odnotowanych w roku 2023. Powodów kłopotów finansowych firm jest wiele. Wśród nich królują zatory płatnicze. Okazuje się, że przepisy antyzatorowe nie rozwiązały wszystkich problemów. Firmy narzekają też na zakaz cesji wierzytelności.
Unikanie kar za wydłużanie płatności jest problemem
Eksperci wskazują na kilka przyczyn niewypłacalności przedsiębiorstw. Dwie z nich są wspólne dla wszystkich firm – to spadek rentowności oraz obrotów. Firmy znikają z rynku jednak nie tylko z powodu upadłości, część decyduje się na zamknięcie bądź zawieszenie jednoosobowych działalności gospodarczych.
– To efekt rosnących obciążeń fiskalnych, w tym płacy minimalnej, która z kolei wpływa na wzrost obciążeń z tytułu ubezpieczenia społecznego, w połączeniu z niepewną sytuacją gospodarczą. Wpływ ma też spowolnienie gospodarki w Niemczech, które są głównym partnerem eksportowym Polski – uważa Marcin Czugan, prezes Zarządu Związku Przedsiębiorstw Finansowych.
Wciąż dużym problemem są również zatory płatnicze. Wiele firm płaci faktury z opóźnieniem albo… wcale. To powoduje powstanie błędnego koła, w którym firmy ze względu na opóźnienia lub brak płatności ze strony klientów są zmuszone do rezygnacji z własnych inwestycji lub odłożenie ich w czasie oraz nie są w stanie realizować bieżących zamówień.
– Przepisy antyzatorowe, żeby były skuteczne, wymagają ścisłego ich przestrzegania i egzekwowania. Te obowiązujące zawierają wiele „furtek”, które pozwalają wydłużać płatności i unikać kar. Tak postępują często duże firmy, które odsuwają płatności, bo kredytują się w ten sposób kosztem małych partnerów, a przy okazji są bardzo kreatywne w uzasadnianiu przesunięć w płatnościach – mówi Jerzy Dąbrowski, członek zarządu Finea S.A., firmy zajmującej się mikrofaktoringiem.
W marcu tego roku Komisja Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów (IMCO) Parlamentu Europejskiego przyjęła rozporządzenie w sprawie opóźnień w płatnościach. Przewiduje ono, że sektor publiczny ma 30 dni od otrzymania faktury przez dłużnika albo od dostarczenia produktu na dokonanie płatności, podobnie jak sektor prywatny. Komisja zgodziła się też na 60-dniowy termin, jeśli strony w interesie swojej swobody kontraktowej wyrażą na to zgodę. Europarlamentarzyści uwzględnili także okres płatności do 120 dni dla poszczególnych kategorii produktów, które „ze względu na specyfikę branży wymagają nieco dłuższych terminów płatności i fakturowania (tj. „towary sezonowe” i „towary wolnorotujące”)”
– Takie zmiany mają dać elastyczność w przygotowaniu się do nowych przepisów dla małych firm. To jednak „gaszenie ognia benzyną”, bo na zatorach też cierpią małe firmy, tylko inne. A nawet bardzo często te same. Nie otrzymują zapłaty za swoją produkcję i usługi, więc opóźniają płatność podwykonawcom. Powstaje efekt szybko pędzącej kuli śniegowej – komentuje Jerzy Dąbrowski.
Według niego wprowadzenie obligatoryjnych odsetek od każdego przekroczenia czasu płatności faktury i zryczałtowana rekompensata w wysokości minimum 50 euro, pokrywająca koszty np. upomnień, byłyby szansą na uporządkowanie rynkowych warunków prowadzenia działalności gospodarczej.
Zakaz cesji wierzytelności kulą u nogi
Sektor MSP stara się radzić z problemem poprzez windykację. Niestety dużym problemem jest dla nich zakaz cesji wierzytelności.
Zgodnie z art. 509 kodeksu cywilnego wierzyciel może bez zgody dłużnika przenieść wierzytelność na osobę trzecią (przelew), chyba że sprzeciwiałoby się to ustawie, zastrzeżeniu umownemu albo właściwości zobowiązania. Cesja wierzytelności nie jest możliwa, jeżeli strony w umowie zastrzegły, że wierzytelność z niej wynikająca nie może być przeniesiona na inny podmiot.
– Niestety nadużywają tego duże firmy w relacjach z małymi kontrahentami. Drastyczna różnica w pozycji negocjacyjnej powoduje, że duże firmy żądają wpisania do umowy takiego zakazu, a małe podmioty nie są w stanie ich od tego odwieść. Zgadzają się więc, ale takie zapisy drastycznie ograniczają ich możliwości radzenia sobie z odroczonymi przelewami – mówi Jerzy Dąbrowski, członek zarządu Finea S.A., firmy zajmującej się mikrofaktoringiem.
– Rynek oferuje wsparcie w przeciwdziałaniu zatorom, cena takich usług w ciągu kilku lat spadła, ale zapis o zakazie cesja uniemożliwia skorzystanie z nich. Dlatego coraz częściej podnoszona jest sprawa uregulowania przepisami zakazu cesji wierzytelności. Polegałaby na ograniczeniu takich praktyk – ocenia Jerzy Dąbrowski.
Dominują restrukturyzacje, upadłość to ostateczność
Firmy chętnie też korzystają z postępowań restrukturyzacyjnych. Najbardziej popularne jest postępowanie o zatwierdzenie układu.
– Popularność tego rodzaju postępowania wynika niewątpliwie z jego prostoty i dużego stopnia odformalizowania oraz udziału sądu dopiero w końcowej fazie tego postępowania – uważa Artur Warych, radca prawny, szef Departamentu Egzekucji i Restrukturyzacji w Kancelarii Stefaniuk & Wspólnicy, obsługującej Coface.
Według niego prostota tego rodzaju postępowania to nie jedyny powód, dla którego firmy chętnie się na nie decydują. Wybór ścieżki upadłościowej, w tym też tzw. upadłości konsumenckiej, to ostateczność. Dla firm postępowanie restrukturyzacyjne to szansa na dalsze funkcjonowanie.
artykuł za Prawo.pl
autor: Regina Skibińska
Jeśli potrzebujesz pomocy prawnej skontaktuj się z nami – Kancelaria Prawna Jackowski